Wnętrzarskie reguły, które warto złamać
Znam ludzi, którzy łamanie reguł uczynili regułą. Żaden z nich nie zajmuje się jednak wnętrzarstwem. W tej dziedzinie – jak w żadnej innej – trzymanie się zasad jest gwarancją, że nie przekroczymy cienkiej granicy między dobrym smakiem a kiczem. Dlatego reguły się mnożą, żerując na naszym strachu, że zostaniemy posądzeni o brak gustu. W tym wszystkim pojawiają się oczywiście wyświechtane slogany w duchu narodowych przysłów, że o tym i tamtym się nie dyskutuje, ale i tak wszyscy drżą na myśl o połączeniu różowego z zielonym lub kratki z paskami. Gdy to piszę, przychodzi mi na myśl pewien naprawdę durny program, który widziałam w amerykańskiej telewizji – prowadziła go kobieta, która uczyła na oko pięcio-, sześcioletnie dziewczynki zasad savoir vivre’u. I o ile nie mam nic przeciwko temu, żeby nauczyć takie dzieci słów „przepraszam” i „dziękuję”, o tyle nauka, jak dyskretnie połykać czkawkę, jest prawdziwym kretyństwem. Nie chcę w ten sposób powiedzieć, że zasady, które będę łamać w tym tekście, powinny istnieć tylko w umysłach szaleńców, ale pokazać, że pętanie się we wnętrzarski kaftan bezpieczeństwa nie zawsze wychodzi na dobre.
1. Ręczniki i kosmetyki w łazience powinny być poza zasięgiem wzroku
Łazienka zajmuje pierwsze miejsce w domowym rankingu wnętrz pieszczotliwie określanych rzeczownikiem „chlew”. W pralce kisi się pranie sprzed trzech dni, niedomknięty szampon wylewa się na brzeg wanny, powierzchnia lustra okraszona jest resztkami pasty do zębów, a piasek z kuwety ochoczo wysypuje się poza jej granice, żeby boleśnie przypomnieć się pod stopami domowników. Generalnie to tu rozwijają się takie kolonie bakterii, że można by zrobić casting do reklamy Domestosa. Dlatego właśnie łazienka to pomieszczenie, w którym najszybciej objawia się początkowa faza zaburzeń dysocjacyjnych. To tu rozgrywa się dramat pod tytułem „Ogarnąć nieogarnięte” – z niezliczoną ilością dubli jeszcze w fazie nagrywania – w którym scenografia to po prostu pochowane w szafkach ręczniki i inne przedmioty codziennego użytku. Może rzeczywiście nie ma sensu chwalić się gościom szamponem pokrzywowym z dyskontu, ale czy warto upychać w zamknięciu turkusowe ręczniki ze wzorem jodełki albo hołdować nerwicy natręctw, zamykając w szafkach kosmetyki, których używamy niekiedy pięć razy dziennie?
2. Podłogę dobiera się do koloru płytek, a płytki do koloru ściany
Kolejna faza zaburzeń dysocjacyjnych, kończąca się poważnym stwierdzeniem o niemożności podania na obiad sałatki, bo nie pasuje do aranżacji na stole. To jedna z tych reguł, która regułą być przestaje, gdy ktoś zinterpretuje ją zbyt dosłownie. To także najczęstszy powód, dla którego wykończenie mieszkania wydłuża się o pół roku, bo szybko dochodzimy do wniosku, że płytki w kolorze pasującym do ściany produkuje tylko jedna firma. Z Hiszpanii. Na zamówienie. Czas oczekiwania: lata świetlne.
3. Różowy to kolor, który może pojawić się wyłącznie w dziewczęcej sypialni
Aby róż przestał być w naszym kraju kojarzony z niemęskim, musielibyśmy przejść coś w rodzaju wielkiej narodowej terapii. Freud na pewno miałby sporo do powiedzenia na temat tego, dlaczego mężczyźni w zaróżowionych wnętrzach zachowują się podobnie jak mój kot kastrat i dlaczego do późnych lat 90. podział na niebieskich chłopców i różowe dziewczynki był regułą, od której wyjątki po prostu nie istniały. Podczas gdy my w szarościach i beżach pokutujemy za grzechy poprzednich pokoleń, za oceanem cieszą się subtelną elegancją pudrowego różu na ścianach w salonach. To kolor, który w połączeniu z modnymi obecnie złotymi dodatkami daje piękny i UNIWERSALNY efekt.
4. Nie miesza się różnych gatunków drewna w jednym pokoju
Rzeczywiście, odpuśćmy sobie taką mieszankę, jeśli kładziemy drewnianą podłogę lub wybieramy fronty mebli kuchennych, ale orzechowe nóżki sofy przebywające w towarzystwie dębowego stołu i jesionowych desek nie są powodem do przeznaczenia któregokolwiek z tych mebli na opał. Przecież na pozór odrzucające połączenie Malibu i mleka krowiego daje finalnie spektakularny efekt! Dobieranie wszystkiego według jednego gatunku to prawdziwy old school, o którym pamięta jedynie ciotka mająca pół mieszkania w sosnowej boazerii.
5. Symetria jest warunkiem idealnego układu przedmiotów we wnętrzu
Krzesła i fotele muszą znać swoje miejsce w parze jak przedszkolaki przed przejściem dla pieszych. Nieśmiertelny układ fotel-stolik-fotel naprzeciwko meblościanki z telewizorem to pierwszy plan wszystkich czarno-białych zdjęć wykonywanych aparatami pożyczonymi od nowobogackich sąsiadów. Zupełnie abstrahując od mody na amerykańskie wnętrza, w których symetryczny układ sofy i foteli jest warunkiem elegancji i przestronności, ta reguła jest prawdziwą zmorą będącą przyczyną zjawiska zwanego densflorem, o którym ja i moje koleżanki po fachu pisałyśmy już nie raz.
Nie zawsze opłaca się pamiętać o zasadach dobrego wychowania. Znajomość etykiety przydaje się podczas trzech pierwszych obiadów w towarzystwie przyszłych teściów, ale na hip-hopowym koncercie, w tłumie entuzjastycznie rozwrzeszczanych ludzi przed dwudziestką, nikt nawet nie usłyszy twojego „przepraszam”. Tutaj tylko zdrowy rozsądek i intuicja pozwolą dostać ci się pod samą scenę, mimo że artysta kończy już trzeci kawałek. Podobnie jest z wnętrzarskimi regułami, które niekiedy nawet bezwiednie przyswajamy, urządzając mieszkanie lub dom, i równie bezwiednie próbujemy je zastosować. A może bez nich byłoby piękniej, wygodniej, praktyczniej?